czwartek, 23 marca 2017

Od Lyanny C.D. Arkadiusa

Rosey, która wyszła z komnaty po igłę i nić, wróciła po kilku minutach, dzierżąc w rękach jeszcze coś oprócz rzeczy, po które poszła. Fryzurę miałam już zrobioną, więc nie musiałam już trzymać głowy w bezruchu, toteż odwróciłam się momentalnie, obrzucając ją zagadkowym spojrzeniem.
- Cóż to przyniosłaś? - zapytałam, wskazując na zimową różę, do której było coś przypiętego.
- Zahaczył mnie jakiś giermek, młody chłopak, i poprosił, abym to przekazała - wytłumaczyła służka łagodnym głosem. - Mówił, że to prezent ślubny dla księżniczki od jego pana.
- Ach... - westchnęłam w zamyśleniu, biorąc do ręki kwiat. Był prześliczny, a woreczek, który był do niego przyczepiony, skrywał w sobie cudną bransoletkę z białego złota. To musiał być podarek od sir Arkadiusa, jak się domyślałam. Bo jaki inny mężczyzna podarowałby mi coś tak ładnego przed ceremonią, w dodatku poprzez giermka? Nie miałam wątpliwości co do nadawcy tej przesyłki.
- Jest... niesamowita - przyznałam szczerze. - Nie uważacie, że będzie pasowała do mej sukni? Założę ją zamiast tej, którą mam na sobie.
- Tak, jest bardzo ładna - dodała Della. - Będzie komponowała się idealnie.
- Rosey, moja droga - zwróciłam się do służki, która przyniosła prezent. - Jeżeli spotkasz ponownie tego chłopca, powiedz mu, proszę, by przekazał swemu panu, że jestem zachwycona podarkiem.
Służka skinęła głową, uśmiechając się uroczo, i założyła kosmyk swych brązowych włosów za ucho. Była doprawdy piękną dziewczyną, aż dziwiłam się, iż jeszcze nie miała męża. Moim zdaniem była to tylko kwestia czasu, aż dopuści do swego serca jakiegoś mężczyznę.

***

Mój ojciec, mimo swego stanu zdrowia i faktu, że ledwo trzymał się na nogach, poprowadził mnie do ślubu. Czułam na sobie całe mnóstwa spojrzeń. Lord Robb Trant, królewski namiestnik, wraz ze swymi trzema synami, przyglądał się mnie uważnie. Lord Goodbrother zaś uśmiechał się melancholijnie, patrząc w zamyśleniu na jedno z wielkich okien septu Baelora, przez które wdzierały się promienie południowego słońca. 
Gdy doszliśmy wreszcie do sir Jory'ego Reeda, ten wziął mnie pod ramię i poprowadził aż do septona. Słyszałam, jak dzwony septu biją głośno, dając się we znaki najpewniej wszystkim okolicznym mieszkańcom, którzy nie byli w stanie uczestniczyć w ceremonii. Odwróciłam się, by sir Jory mógł nałożyć na me ramiona szatę Reedów, by po tym wreszcie obrócić się w stronę septona, który wiązał nasze dłonie.
- Niech będzie wiadome, że Lyanna z rodu Weaverów - zaczął septon - i Jory z rodu Reedów są jednym sercem, jednym ciałem i jedną duszą. Przeklęty niech będzie ten, kto spróbuje ich rozdzielić.
- Tym pocałunkiem ślubuję ci miłość. - rzekł głośno sir Reed, odwracając się w stronę zebranych, po czym złączył nasze usta w długim pocałunku. Słyszałam, jak wszyscy zaczęli klaskać. Po chwili objęłam wnętrze septu wzrokiem, patrząc po znajomych mi twarzach. Gdy me spojrzenie stanęło na pogrążonym w pewnym rodzaju zadumy Arkadiusie, coś ukłuło mnie w sercu. Natychmiast uciekłam wzrokiem od tego widoku, po czym, zwróciwszy się z powrotem w stronę mego męża, uśmiechnęłam się delikatnie.
Wesele było zaprawdę piękne - wszędzie porozstawiane były stoły o czerwonych obrusach, przy których siedzieli wystrojeni ludzie. Gdzieniegdzie dało się zobaczyć fantazyjne ogrodowe rośliny, różnorakie krzewy i piękne kwiaty. Siedząc obok sir Reeda, nie brakowało mi niczego. Wokoło ciągle kręciła się służba, dolewając wina, a na placyku przed nami grano piękne pieśni. Sir Jory był dla wszystkich nader miły i wielu zabawiał ciekawą dyskusją. Co jakiś czas podchodzili do mnie różni goście, życzący nam szczęścia i komplementujący mnie w różne sposoby. Mimo, iż ślub był iście polityczny, doskonale bawiłam się na weselu. Zaczęłam się przekonywać, że może to małżeństwo nie jest takie złe. Nie myślałam w ogóle o sir Arkadiusie (a być może mój umysł wypierał wszelkie wspomnienia z nim związane), lecz zupełnie się to zmieniło, kiedy wreszcie dostrzegłam go gdzieś pomiędzy ludźmi.

Arkadius?
Wcale nie inspirowałam się Purpurowym Weselem, wcale... xD
No i ikr, że zakończone w trochę badziewnym momencie, ale mam nadzieję, że znajdziesz sobie jakieś zajęcie na tym weselu XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.