- Wróciłeś. - nie mogłam powstrzymać uśmiechu, gdy wreszcie dotarłam do Arkadiusa. Widać było, że był aż nadto utrudzony i zmęczony walką oraz podróżą, lecz nie chciał tego okazać.
- Przecież to przyrzekłem, lady. - odparł, patrząc na mnie swymi delikatnie umęczonymi oczyma.
- Doprawdy nie mogę się doczekać, aż wszyscy wrócimy do Królewskiej Przystani. - przyznałam, odwracając na chwilę wzrok i spoglądając na grupkę braci z Nocnej Straży. Po chwili znów zwróciłam oczy na mego rozmówcę - Tu jest za zimno. Surowo. To nie dla mnie. - uśmiechnęłam się delikatnie - Urodzona na południu, na południu chcę zostać. Podziwiam tych, którzy dołączyli do Nocnej Straży z własnej woli.
- Odważni mężowie. - przyznał rycerz, również patrząc przez chwilę na mężczyzn - Lecz już niedługo wyruszymy w drogę powrotną do Przystani, moja lady.
***
Grupa rycerzy - wraz ze mną na białym koniu, jadąca w środku "szyku" - przejechała przez bramy Przystani. Mimo, że nie byłam poza nią aż tak długo, stęskniłam się za nią. Nie lubiłam za bardzo przebywać poza jej obrębem, gdyż czułam się zagrożona - tutaj miałam przynajmniej wspaniałych rycerzy, którzy by mnie obronili.
Stan zdrowia ojca pogorszył się jeszcze bardziej, co wprawiło mnie w smutek. Wiedziałam, że w dzisiejszych czasach i realiach nie powinno się do nikogo przywiązywać ani obdarzać uczuciem, jednak ten człowiek poprowadził mnie przez całe moje życie i wychował na osobę, jaką jestem teraz. Zastępował mi matkę, która odeszła. Było mi żal, że najpewniej stracę i jego.
- Lyanno. - wydusił, gdy mnie zobaczył. Podeszłam do niego szybkim krokiem i objęłam mocno.
- Tatku... - wyszeptałam, uśmiechając się lekko - Niedobrze wyglądasz.
- Wiem. - usiadł z powrotem i zakaszlał ciężko - Nie wiem, czy dożyję jutra. Ciężko mi w ogóle zaczerpnąć oddechu.
- Nie mów tak. - zmarszczyłam brwi, wzdychając - Wszystko będzie dobrze.
- Lyanno - skarcił mnie wzrokiem - dobrze wiesz, że nic nie jest takie, jak to sobie wymarzysz. - przystopował na chwilę, by wyrównać oddech, po czym kontynuował - Wobec tego poślubisz młodego lorda Reeda, syna jednego ze sprzymierzeńców korony. Widziałaś już go parę razy, to zaprawdę wyśmienity wojownik, wygrywał liczne turnieje.
- Dobrze, ojcze. - schyliłam się lekko. Wiedziałam, że muszę mu być posłuszna i wiedziałam, że ten moment nadejdzie; moment, w którym ojciec znajdzie mi męża, którego poślubię - ... kiedy to się odbędzie?
- Za kilka dni. - odparł, po czym zamilkł - Mogłabyś mnie zostawić? Gorzej się poczułem. Jeżeli chcesz jeszcze czegoś się dowiedzieć, porozmawiaj z ser Robbem Trantem.
- Dobrze, ojcze. - dygnąwszy lekko, wyszłam z komnaty. Nie chciałam rozmawiać z namiestnikiem w tym akurat momencie. To prawda, młody lord Jory Reed był przystojnym młodzieńcem i wspaniałym wojownikiem, ale na myśl mi nie przyszło bycie jego żoną. Tak czy siak, nie mogłam się przeciwstawiać woli ojca, skoro taka była.
***
Posłałam dwórki po ser Arkadiusa, gdyż chciałam z nim porozmawiać. Czułam się dosyć samotna, będąc księżniczką - większość osób z mojego towarzystwa tropiło wyłącznie interesy. Gdy zobaczyłam rycerza, uśmiechnęłam się nieznacznie. Gdy się pokłonił, wskazałam gestem ręki, by wstał.
- Chciałabym jeszcze raz podziękować ci z całego serca za to wszystko, co zrobiłeś. - rzekłam, patrząc na niego - Za bronienie mnie, za walkę w imieniu korony... za wszystko. Słyszałam również, że pochwyciliście twych prześladowców... cokolwiek kto powie, oddaję je w twoje ręce, ukaż ich wedle swej woli. W końcu to ciebie skrzywdzili, nie mnie, nie króla, nie kata, więc to ty będziesz wiedział, jak się zemścić. W każdym razie... - tu westchnęłam cicho - ... wiedz, że jestem wdzięczna. Aż do czasu mej śmierci wiedz, że będę cię doceniać i nigdy cię nie wystawię, ser.
Arkadius? Takie coś wyszło xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz