wtorek, 21 marca 2017

Od Lyanny C.D. Arkadiusa

Odprowadziłam rycerza wzrokiem aż do drzwi, za którymi zniknął, po czym westchnęłam głęboko. Rozejrzałam się po pokoju, a moją uwagę przykuł skrawek sukni, który wystawał zza drzwi ogromnej szafy. Należała do moich ulubionych - była granatowa, pokryta różnymi wzorami - i przypominała mi o matce. Często nosiła podobne, a ostatnio widziałam taką na niej w dzień jej śmierci. To wspomnienie nie wzbudzało we mnie żalu ani najmniejszego smutku - odczuwałam raczej błogi spokój, świadomość, że moja matka gdzieś tam jest i się mną opiekuje. Zapewne pocieszyłaby mnie teraz, wytłumaczyła, że muszę wyjść za sir Reeda (co jak najbardziej wiedziałam) i zażartowała przy okazji. Była kochaną kobietą.

***

- Moja lady. - usłyszałam melodyjny głos przed sobą, więc podniosłam wzrok. Młody sir Jory Reed, jak zwykle wspaniały, przystojny i olśniewający, ucałował wierzch mojej dłoni, po czym przysiadł się koło mnie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się z delikatnością, ściskając w dłoniach skrawek mej perłowej sukni. 
- Coś cię trapi, moja lady? - zapytał z troską, ujmując mą dłoń i patrząc swymi przenikliwie błękitnymi oczami w moje - Zawsze wysłucham i zrobię wszystko w mojej mocy, by pani pomóc.
- Nic mnie nie smuci. - odparłam najbardziej przekonująco, jak tylko mogłam, uśmiechając się przy tym trochę blado - Raduję się na myśl o zaślubinach.
Młodzieniec o złotych włosach ścisnął lekko mą dłoń, którą do tej pory trzymał.
- Ja również, lady. - odrzekł łagodnie - Ach... i jeszcze jedna rzecz. - dodał, przypomniawszy sobie coś. Mym oczom ukazał się przepiękny naszyjnik, jeden z najcudniejszych, jakie me oczy do tej pory widziały. Zdobiony, lekko pozłacany i pełen szlachetnych kamieni, błyszczał w promieniach słonecznych. 
- Niech lady przyjmie ten podarunek. - rzekł, a ja wstałam i odwróciłam się. Sir Reed zapiął mi wisiorek na szyi, po czym dał znak, bym znów się odwróciła - Przepięknie lady wygląda.
Uśmiechnęłam się znowu, tym razem może bardziej szczerze, po czym ucałowałam go w policzek.
- Dziękuję... jest śliczny. - przyznałam, nie kłamiąc.
- Podejrzewałem, że się lady spodoba. - oznajmił - Robi się już chmurno. Może wróćmy do zamku? Tutaj, w ogrodach, jest pięknie, lecz niewątpliwie chłodno.
- Racja, dobry pomysł. - odparłam. Sir Jory wziął mnie pod ramię i poprowadził wprost do środka zamku przez zdobne drzwi.

***

- Jutro ceremonia. - zauważyła Della, moja służka, radosnym głosem, robiąc mi fryzurę - Już w południe ślub i zabawy bez końca!
- Och, tak, nie mogę się doczekać. - uśmiechnęłam się na siłę - Czy ty będziesz mnie szykować, Dello?
- Tak, lady. - potwierdziła dziewczyna z uciechą - Ja oraz dwie inne służki, trochę mniej pani znane. Fryzura będzie dość wymyślna, acz piękna, a i nie wiem, czy widziała lady suknię! Jest cudowna, będzie lady w niej wyglądać czarująco.
- To dobrze. - oznajmiłam - W końcu to wielki dzień.
- A jakże! - odparła głosem przesączonym optymizmem i odrobinę prostą naiwnością. Skończyła układać me włosy, więc wstałam i podziękowałam. Po paru zdaniach wymienionych z Dellą wyszłam z komnaty i podążyłam korytarzem, chcąc dotrzeć do ogrodu, miejsca, w którym wcześniej spotkałam mego przyszłego męża. Usiadłam na murku, w tym samym miejscu, co wcześniej, i wpatrzyłam się w barwne kwiaty. Dotknęłam opuszkami palców naszyjnik, który dostałam od sir Reeda. Był szczególny.
Wtem usłyszałam kroki. Uniosłam głowę, by zobaczyć, kto przechodzi, by ujrzeć nikogo innego jak sir Arkadiusa. Przechodził blisko, dlatego nie miałam problemów ze zwróceniem jego uwagi. Poprosiłam go, by usiadł obok. Przez chwilę prowadziliśmy niezobowiązującą rozmowę o minionym dniu i państwowych sprawach.
- W dniu jutrzejszym odbędzie się ceremonia ślubna. - westchnęłam mimochodem, patrząc w niebo - To zadziało się szybko. Nie podejrzewałabym, że przypadnie mi akurat sir Reed.
- Zapewne będzie dobrym królem. - orzekł rycerz, może bardziej dla zasady.
- Tak, najpewniej. - odparłam, kiwając głową. Przeniosłam wzrok na twarz gwardzisty i uśmiechnęłam się blado - Mam najszczerszą nadzieję, iż będzie sir uczestniczył w ceremonii?
- Naturalnie. - odparł smutniej - Nie mógłbym opuścić tak ważnego wydarzenia.
Przerwałam jego zapewnienia, kładąc mu dłoń na ramieniu. Chwilkę wcześniej rozejrzałam się dookoła, lecz usiedliśmy w o tyle zacienionym i dyskretnym miejscu, że nikt nas nie obserwował. Zbliżyłam się do niego powoli i złączyłam nasze usta w pocałunku. Przez chwilę nie miałam pojęcia, co robię i dlaczego, ale nie chciałam o tym myśleć. Liczyła się dla mnie chwila.

Arkadius? 8)
To opko jest złe, tak bardzo złe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.