Już sięgałam po kołczan ze strzałami i sam łuk, który szczęśliwie przytroczony był po drugiej stronie siodła, skąd zbójcy nie mogli go zobaczyć. Co jak co, ale podstawowe szkolenie łucznictwa odbyłam w wieku dwunastu lat.
Moje działania prawdopodobnie zostały zauważone, ponieważ ten grubszy, który trzymał bękarta, zaczął go podduszać.
Bezradnie obserwowałam, jak Barristan walczy o kolejny wdech bezcennego tlenu. Bezskutecznie.
Ile razy myślałam, że stracę pacjenta. A ile razy rzeczywiście straciłam...
Nie pozwolę mu umrzeć.
- Żadnych sztuczek, lala - przeszył mnie wzrokiem
Zeskoczyłam z kasztanki i podniosłam ręce w górę. Jeszcze będę tego żałować.
***
Słońce zniknęło za drzewami, wcześnie robiło się ciemno - jak to zimą. Poruszyłam rękami, ale więzy boleśnie wpiły mi się w dłonie. Poczułam gorącą strużkę krwi, ściekającą na ziemię.
- Nie ruszaj się. Tylko krzywdę sobie zrobisz - usłyszałam z drugiej strony drzewa, do którego byłam przywiązana.
- Ja nie zamierzam tu zginąć - syknęłam
Usłyszałam tylko prychnięcie. W oddali słychać było tylko co jakiś czas pohukiwanie sowy...a bliżej śmiechy pijanych ludzi. Stopy i dłonie zaczęły mi odmarzać, nasi napastnicy celowo rozpalili ognisko tak daleko od nas. Widziałam ich wyraźnie, jak wlewali sobie wino do tych śmierdzących paszczy. Nawet zbytnio nie przejęli się śmiercią przyjaciela. Zamknęłam oczy, usiłując chociaż się odrobinę zdrzemnąć i nabrać sił, kiedy usłyszałam trzask gałązki blisko mnie.
- Co to było? - zapytał Barristan
Spojrzałam w stronę ogniska, nasi porywacze bawili się w najlepsze. To nie mogli więc być oni.
Niestety, patrząc się na nich, przypomniałam wieśniakom o swoim istnieniu.
- Zabawimy się! - chudszy z nich zataczał kółka, idąc w moją stronę.
Po paru minutach był przy mnie. Nachylił się i musnął wargami moja szyję. Cała zadrżałam i spięłam się.
- Ładnie pachniesz - wymruczał mi do ucha
Po chwili moje więzy zostały rozwiązane, a ja pociągnięta za włosy w stronę ogniska. Nie krzyczałam, jakby godząc się ze swoim losem. Bo wiedziałam, co zaraz nastąpi.
Myślałam, że ten pierwszy cuchnie...ale to dopiero jego grubszy kompan przyprawił mnie o mdłości. Zaczął zdzierać ze mnie płaszcz, zrobiło i się jeszcze zimniej. Ale stałam tylko, dumnie unosząc głowę.
- Wypierdalaj! Ja pierwszy - wykrzyczał chudszy, pociągając tego drugiego za ramię.
Grubas zatoczył się do tyłu, a pierwszy mężczyzna wziął do ręki nóż i rozciął nim moją suknię na wysokości ud.
Na moim policzku zabłąkała się tylko pojedyncza, niewidoczna łza. Nie dam im tej satysfakcji. Zostałam brutalnie popchnięta na ziemię i przygwożdżona ludzkim ciałem, które śmierdziało potem i pożądaniem.
Barristan? Ratuj mnie xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz