- Czekaj! - syknęłam, próbując dotrzymać kroku memu zwierzakowi. Obudził mnie naprawdę późnym wieczorem, drapiąc w drzwi i ujadając. Nie miałam pojęcia, co usłyszał czy też wywęszył, ale takie zachowanie zazwyczaj nie wskazywało na nic dobrego. Pomimo mojego postanowienia, że czas przystopować z nocnymi wypadami, puściłam Mortimera i ruszyłam za nim. Biegł dość szybko, a ja, ciągle potykając się o rąbek mej sukienki, próbowałam nie zostawać zbyt daleko w tyle. Wreszcie Mo zatrzymał się na chwilę, węsząc ziemię, więc miałam chwilkę dla siebie, by odsapnąć. Oparłam się o jedno z drzew i rozejrzałam dookoła. Moje oczy powoli przyzwyczajały się do wszechobecnej ciemności, co okazało się naprawdę zbawcze.
- Mo! - krzyknęłam w stronę wilkora, przerażona widokiem jakiegoś mężczyzny celującego do niego z kuszy. Wybiegłam na ścieżkę, a Mortimer, nieco zbity z tropu, potruchtał do mnie. Spojrzałam z nienawiścią na osobę, który miał strzelić do zwierzęcia. Dopiero wtedy wytężyłam wzrok i rozpoznałam jego twarz - ... Jim?
Mężczyzna opuścił kuszę, również niezwykle zdziwiony. Podszedł parę kroków do mnie, przytulającej kurczowo pupila i gładzącej jego miękkie futro. Mo warczał coraz groźniej i głośniej z każdym jego kolejnym krokiem. Puściłam go i ostrożnie wstałam. Nie zwracałam zwierzęciu uwagi ani go nie uspokajałam; byłam tak wkurzona, że facet bez ręki tylko by mnie ucieszył.
- Czy to jest miejsce na cholerne polowanie na wilkory?! - wycedziłam, licząc się z faktem, że Mortimer może skoczyć na mężczyznę, jeśli tylko podniesie na mnie głos.
Jimmy? :3
Troszkę krótkie, ale nie wiedziałam, jak Jim zareaguje ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz