Wybrałem się z rana na polowanie. Jak zwykle za ekwipunek służył mi jedynie koń i łuk ze strzałami. Galopowałem tak wśród drzew, a nieopodal mnie dało się słyszeć inny stukot kopyt. Na początku byłem pewny, że to właśnie to, czego szukam, czyli jakiś zbłąkany jeleń, jednak stukot ten wydawało zwierzę nieco cięższe. W końcu zobaczyłem, że to najzwyczajniej drugi jeździec. Super, pewnie ten również na polowanie. Postanowiłem odłączyć się od niego, bo dwóch myśliwych na jednym terytorium to o jednego za dużo. Zacząłem poganiać konia, bezmyślnie zmuszając go do cwału na leśnej drodze, co było naprawdę głupie. Gdy zaczynałem oddalać się od jeźdźca, ten zaraz mnie dogonił, jakby pomyślał, że rzuciłem mu wyzwanie, chcąc urządzić wyścig wśród drzew. Po raz kolejny popędziłem konia, a przeciwnik znów próbował mnie wyprzedzić.
- Może to polowanie nie będzie tak całkiem nudne. - powiedziałem sam do siebie, uderzając konia, aby go pospieszyć.
Jak nieznajomy chce wyścigu, to go dostanie.
Co chwilę któryś z nas wysuwał się na prowadzenie i wszystko było okej i nawet całkiem zabawnie, gdyby nie moment, gdy ten zajechał mi drogę, spychając mnie z drogi. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy nie, ale mój koń się zachwiał i zwolnił. Co prawda się nie wywrócił, ale to i tak wystarczyło, aby podnieść mi ciśnienie. Zacząłem poganiać konia jak nigdy wcześniej. Złapałem za łuk. A po drodze zerwałem szyszkę ze świerku. Potem pojechałem wystarczająco blisko przeciwnika, który był pewny, że zostałem daleko z tyłu. Akurat wyjechaliśmy na jakąś polanę. Puściłem wodze pozwalając koniu samemu się prowadzić, a sam wycelowałem łuk w tył konia przeciwnika. Tyle, że nie strzałą, co szyszką. Gdy szyszka uderzyła w tył konia z zadziwiającą mocą, ten spłoszył się i zaczął buntować się jeźdźcowi i przestraszony wierzgnął. Jeździec spadł, a koń pobiegł przed siebie. Zatrzymałem się obok obolałego, zdezorientowanego przeciwnika, który leżał na ziemi. Patrzyłem, szyderczo się uśmiechając, gdy wstawał. Wtedy ściągnął kaptur i pokazał mi twarz oraz swoje wkurzenie. Wtedy dopiero zobaczyłem, że to kobieta.
Lydia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz