- Czemu ten pies jest taki spasiony? - zapytałem, nie mogąc ukryć zdumienia. Zwierzak w kłębie sięgał mi chyba do pasa, o ile nie ciut dalej. Powaliłby nawet samego khala, gdyby na niego skoczył, jak mniemam.
- To nie jest pies... - dziewczyna zmarszczyła brwi - ... to w połowie wilkor, w połowie wilk.
Uśmiechnąłem się szeroko, odsłaniając swe zęby. Pokręciłem głową z powątpiewaniem i zaśmiałem się krótko, patrząc to na futrzaka, to na jego właściciela.
- Skąd byś go niby miała? - zapytałem, będąc niemal pewien, że właśnie obalę wszystkie mity i kłamstwa mej rozmówczyni - Głównie mają je jacyś przygrubi arystokraci... albo złodzieje. Udomowione kosztują niemało, a w dziczy znajdziesz je chyba tylko za murem.
- Zachowujesz się, jakobyś mnie znał na wylot. - zauważyła dziewczyna, uśmiechając się delikatnie - Może znam jakiegoś grubego arystokratę bądź złodzieja? Może sobie kupiłam? Może byłam za murem? - zaśmiała się.
- ... i tylko jedna z tych odpowiedzi jest prawidłowa. - dopowiedziałem, kiwając głową - Dobra, laska, wierzę ci. Choćbyś nie wiem czym karmiła tego kudłacza, nie urósłby aż tak. Wciąż mnie jednak zastanawia, jakiego rodu jesteś damą, gdyż na złodziejkę to ty nie wyglądasz. - dodałem, zwracając wzrok w jej stronę.
- To się jeszcze troszkę pozastanawiasz. - odparła, zataczając palcem wskazującym kółka na sierści swego konia - A poza tym - przypomniała sobie - zadałam ci pytanie, o ile pamiętam.
- Pytanie? - zmrużyłem oczy, próbując przywołać w pamięci jakiekolwiek przez nią zadane - Może umknęło mi, jak pytałaś o godzinę, na którą mamy się spotkać? - dodałem, uśmiechając się szeroko. Dziewczyna zignorowała mój przytyk.
- Pytałam tak: "nic panu nie jest, ser?" - powtórzyła. Nie wiem, czy traciła cierpliwość. Jakoś nigdy nie nauczyłem się tego odczytywać z ludzkich twarzy.
- Ser? - powtórzyłem, uśmiechając się lekko kpiąco - Nie spotkałem się jeszcze z tym określeniem wobec mnie. Masz przed sobą bękarta, moja lady. - ukłoniłem się ceremonialnie, schylając lekko głowę - Przywykłem właśnie do tego drugiego zwrotu.
- To jak długo masz zamiar wymigiwać się od odpowiedzi na pytanie, bękarcie? - odparła, nieco zniecierpliwiona.
- Aż do czasu, jak nie powiesz mi, skąd przybywasz. - spojrzałem na nią z uporem - Podejrzewam, iż będę znał owe miejsce, gdyż niejeden gród już odwiedziłem.
Ariana? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz